Warszawa-Mińsk: niemożliwe porównanie
Paweł Bieławus
Dwa miasta stołeczne, Warszawę і Mińsk, dzieli zaledwie 500 kilometrów. Ale ta odległość oddziela Polskę od Białorusi nie tyle geograficznie, co raczej geopolitycznie. Pomiędzy obydwoma krajami – przez Zachodni Bug, lasy i łąki – przebiega granica między Zachodem i Wschodem, UE i jej przeciwieństwem, demokracją i tylko niespełna demokracją, Europą i czymś tylko do Europy podobnym. Wreszcie, granica biegnie wąskimi i szerokimi torami kolejowymi, które zmuszają podróżujących pociągiem “Mińsk-Warszawa” do dwugodzinnego, nocnego oczekiwania na pozwolenie na wjazd do kraju, gdzie jak się wydaje czeka się na nas, lecz na wszelki wypadek nie wszystkich tam się wpuszcza.
Przynajmniej ja, dzięki wizycie edukacyjnej pod tytułem „Polskа 89′-Białoruś 91′ – nieporównywalne zmiany” zorganizowanej przez Centrum Stosunków Międzynarodowych, po tygodniowym pobycie w Warszawie i wielu spotkaniach z przedstawicielami niezależnych organizacji społecznych oraz przedstawicielami urzędów państwowych, odniosłem wrażenie, że na Białorusinów w zjednoczonej Europie się czeka. Lecz czeka się nie na wymuskany „kwitnący” kraj o wylizanych do czysta ulicach, lecz kraj oczyszczony ze zniewag i zakłamania, zakazów i totalnego kłamstwa, pałek milicyjnych i lęków społecznych.
Miasta stołeczne trudno jest uznać za obraz całego kraju, tym niemniej miasta te, uprzywilejowane administracyjnie, ponoszą cały ciężar odpowiedzialności za to, jak widzą kraj jego goście.
Najlepszy i standardowy już właściwie komplement o Mińsku to słowa: „Jakie czyste macie miasto!”. Białorusin Aleksander Rybak, gdy wrócił na Białoruś już jako światowa gwiazda, nazwał Mińsk najczystszym miastem Europy. Cóż, może ma rację. On przecież, przyglądając się Europie z półwyspu Skandynawskiego, wie o niej o wiele więcej niż skromni, zacofani Białorusini. Natomiast trudno mówić o cechach szczególnych Warszawy. Może pociąg przejeżdżający przez miasto pod ziemią i nieoczekiwanie wyjeżdżający na powierzchnię już na obrzeżach miasta? Może nowoczesne wieżowce, sąsiadujące z olbrzymem okresu stalinowskiego – Pałacem Kultury i Nauki? Może, odbudowana po wojnie w pierwotnej postaci, Starówka? Teraz, spacerując po niej powoli, nie można już sobie wyobrazić, że odbudowane w tej części miasta budynki dopiero niedawno świętowały swoje półwiecze. Dumą napawa mieszkańców Warszawy, a w szczególności mężczyzn, herb miasta, przedstawiający Syrenkę z obnażoną piersią. Co więcej, zauważyłem, że na przeróżnych pamiątkach producenci powiększają Syrence piersi, które nie mają już tak klasycznegp rozmiarze, jak na słynnym pomniku na Rynku Starego Miasta.
Mińsk otoczony jest, niczym równą dwuwarstwową obrożą, obwodnicami. Z tego powodu na mapie, wśród wielopasmowych dróg, prawie niezauważalna staje się cienka linia Swisłoczy. Warszawa natomiast wydaje się nie mieć granic. Jej rzeczywiste rozmiary, nawet bez przyglądania się mapie, wydają się nie do zmierzenia. Ponadto Wisła dzieli miasto na dwie wielkie części, więc kiedy jest się na lewym brzegu, ma się wrażenie, że Warszawa prawobrzeżna jest całkiem innym dalekim światem, a siedem miejskich mostów połączyło te dwa światy całkiem przez przypadek.
Dla mnie Polskа jest krajem handlu. Kiedy przyjechałem do tego kraju po raz pierwszy, dziwiła mnie bardzo duża liczba szyldów reklamowych, przeważnie z czarnymi napisami na żółtym tle, obecnych wszędzie. I to zarówno w miastach, jak i przy drogach łączących te miasta. Nawet spora część Białorusinów, mieszkających w przygranicznych miastach i miasteczkach, przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, zarabiała na tym, że woziła na sprzedaż papierosy, wódkę i olej napędowy, a przywoziła tanie wędliny i odzież. W obecnej sytuacji warszawski duch handlowy się zachował. Może stał się bardziej ucywilizowany i uporządkowany, lecz pozostał swoisty i szczególny. Z kebabami, adidasami, tanim obuwiem i drogowskazami kierującymi do współczesnych hipermarketów.
Dla Białorusinów przyjeżdżających do Warszawy, żelaznym punktem programu zawsze jest wizyta w centrum handlowym. Obiektywnie patrząc, dziś wybór obuwia i odzieży w polskiej stolicy jest większy niż w Mińsku. Każdy Białorusin zawsze będzie mówił z zadowoleniem, że tu „wszystko jest tańsze niż na Białorusi”. Ale takie wrażenie powstaje tylko dlatego, że w Mińsku nie ma dobrze skonstruowanego systemu obniżek, przecen i wyprzedaży. Białorusini poszukują więc, biegając po warszawskich butikach, obiektu pragnień – napisu „Sale”. Miejsca, gdzie wiele towarów okazuje się naprawdę tańszych, niż w podobnych sklepach w białoruskiej stolicy. Dotyczy to także żywności, lecz w tym przypadku działa już psychologiczny mechanizm odczuwania. Wydaje się, że wszystko jest tanie, gdyż polska cena to 10 złotych, a u nas to aż dziesięć tysięcy rubli. Wszystkie ceny natychmiast wydają się mniejsze i bardziej do zaakceptowania. Zatem poczucie wartości banknotu dziesięcio- czy dwudziestozłotowego zanika.
Wielu Polaków, którzy bywali w Mińsku, twierdzi coś odwrotnego. Mówią oni, że ceny w mińskich barach i restauracjach są zdecydowanie niższe niż w warszawskich. Porównywanie cen jest zatem sprawą subiektywną i nie ma większego znaczenia.
I w Mińsku, i w Warszawiе mieszka około 2 milionów ludzi. To około 20% całej liczby mieszkańców Białorusi i około 5% mieszkańców Polski. Właśnie to chciałoby się podkreślić. W Polsce nie ma ogromnej warstwy ludności, która dąży do tego, by koniecznie przenieść się właśnie do Warszawy. Są nie gorsze od stolicy duże miasta: Kraków, Poznań czy Gdańsk. Na Białorusi natomiast różnice pomiędzy stolicą i miastami obwodowymi są wyraźne. Najlepsze uczelnie kraju, najwyższe pensje, najszersze perspektywy zawodowe, szeroka gama rozrywek – to wszystko skoncentrowane jest w Mińsku.
Mińsk bardzo różni się od Warszawy, ale Warszawa także znacznie różni się od Berlina, Pragi czy Paryża. Nie można jednak zapominać, szczególnie dotyczy to Białorusinów, że te cudowne miasta łączy jedna główna kwestia – wszystkie razem składają się na oblicze jednego kontynentu – Europy.