Warning: Creating default object from empty value in /var/php54/belarus-live.info/archive/wp-content/plugins/download-monitor/classes/download_taxonomies.class.php on line 169
Nasze trudne Kresy | Belarus Live
Szukaj:

Nasze trudne Kresy

Franc Czarnyszewicz

Doświadczenie historyczne narodu to ciekawa rzecz. Bez niego nie da się zbudować tożsamości narodowej, uświadomić sobie swego miejsca i przeznaczenia w czasie i przestrzeni. Ale jednocześnie to doświadczenie może stać się źródłem wielu fobii, które potrafią istotnie ograniczyć narodowi możliwości dalszego jego rozwoju. Białorusini pod tym względem nie stanowią wyjątku od reguły.
Strach jest właściwy istocie ludzkiej, a więc i wspólnotom, w które ludzie się łączą. Strach przed utratą gromadzonych przez długie lata dóbr, bądź strach przed pozbawieniem własnej tożsamości przez obcych tworzą w świadomości społecznej całe spektrum upiorów, z których wiele (jak przysłowiowe szkielety w szafie) trwa właśnie w doświadczeniu historycznym, ponieważ pamięć o pewnych lękach przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.
Pewne fobie charakterystyczne są jedynie dla niektórych grup społecznych, inne dotykają wszystkich jego warstw. Jednym z naszych stałych narodowych upiorów jest tak zwana „kwestia polska”. Na polonofobię chorują nie tylko lojalni wobec władzy „moskwocentryczni słowianofile prowschodni”, lecz także pewna część niezależnego społeczeństwa. Nawet ci, którzy należą do kręgu nastawionych proeuropejsko zwolenników białoruskości i od czasu do czasu korzystają z pomocy polskich fundacji. Walka o niepodległą europejską Białoruś w dziwny sposób nie przeszkadza im od czasu do czasu przypominać sobie i swoim sprzymierzeńcom o „polskim spisku”. Niedoświadczony człowiek, który odwiedzi jedno z wielu forów internetowych, może nawet odnieść wrażenie, że widmo marszałka Piłsudskiego unosi się gdzieś w pobliżu.
Nie jesteśmy ani pierwszymi, ani ostatnimi, których sąsiedzi wystawiają na próby. Podczas lektury niektórych internetowych komentarzy przypomina mi się słynny saper Wodziczka z kultowej powieści Jaroslava Haszka z jego złotą myślą: “W ogóle się nie znasz, bracie, na Madziarach! Ile razy ci to mówiłem?! Z nimi należy uważać.” Na terenie monarchii austro-węgierskiej taki stosunek do Węgrów był charakterystyczny zarówno dla nacjonalistów-młodoczechów, jak i dla tych, którzy każdego dnia rano chętnie czytali „suczkę” – jak potocznie nazywano największą oficjalną gazetę imperium. Między innymi ta właśnie fobia znikła po stworzeniu przez Czechów własnego państwa. W odróżnieniu od polonofobii, która (także po 1991 roku) wciąż zaśmieca umysły naszych obywateli.
Czy naprawdę elity polityczne i zwykli obywatele Polski snują podstępne plany odzyskania swoich byłych „Kresów wschodnich” nawet po akcesji do zjednoczonej Europy? Podczas niedawnego spotkania białoruskich dziennikarzy – zwycięzców konkursu „Polska 89 – Białoruś 91: nierównoległe zmiany”, zorganizowanego przez warszawskie Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM) – takie pytanie, z wyczuwalną nutką ironii, padało nie raz. I także nie jeden raz padała odpowiedź: Sytuacja wygląda inaczej, niż my widzimy to zza wschodniej granicy. Sentymenty sentymentami, ale to tylko gadanie: większość Polaków – zwykłych obywateli, polityków czy biznesmenów – jest świadomie zorientowana na Zachód, a nie na Wschód.
Pewną rolę gra tu także brak doświadczenia historycznego młodszego pokolenia, do którego kraj będzie należał za 15-20 lat. Według Marka Ostrowskiego, jednego z dziennikarzy wpływowego polskiego tygodnika „Polityka”, gdyby zapytać na ulicach Warszawy czy prowincjonalnego Pacanowa o Białoruś i jej historyczne powiązania z Polską, to potrafiących odpowiedzieć na to pytanie młodych ludzi można by policzyć na palcach.
Według dziennikarzy „Polityki” wyjazdy Polaków na Zachód nabierają w ostatnich latach powszechnego wręcz charakteru. I chodzi nie tylko o emigrację do Wielkiej Brytanii, USA lub Irlandii. Polscy obywatele dosłownie okupują ogarnięte recesją regiony Niemiec, skąd do zachodniej części kraju wyjechało nawet 40 procent mieszkańców w wieku produkcyjnym. Po co zaprzątać sobie głowę „Kresami”, skoro w miasteczkach byłej NRD można kupić zadbany niemiecki domek z ogródkiem płacąc tyle co za kawalerkę we Wrocławiu czy Jeleniej Górze? A miejsce szczęśliwych nabywców niemieckich nieruchomości zajmują nieudacznicy ze „ściany wschodniej” – jak Polacy nazywają granicę z Ukrainą i Białorusią. Mieszkańcy Brześcia i Grodna nie mają nawet teoretycznych możliwości jakiejkolwiek migracji do Polski.
Oczywiście amputowane ręce i nogi bolą po tym, jak przestanie działać znieczulenie, ale z biegiem czasu ból słabnie i nadchodzi wreszcie moment, gdy człowiek zapomina o braku tej czy innej kończyny. Polaków ta strata już nie boli. Może poza radykałami z marginalnej Ligi Polskich Rodzin i słuchaczami ultrakonserwatywnego Radia Maryja. Gdyby więc nasz kraj maksymalnie uprościł Polakom handel i uzyskiwanie wiz, to żadnej „pełzającej ekspansji” na nasze zachodnie tereny by nie było. A zyskaliby na tym wszyscy. Budżety lokalne odczułyby przypływ pieniędzy z nostalgicznej i biznesowej turystyki, której na przeszkodzie stoi właśnie tryb wydawania wiz. Dla Polaka, który zapomniał już o tym, że wyjazd za granicę oznacza ubieganie się o wizę, nawet pojedyncza myśl o wizycie w białoruskiej ambasadzie skutecznie odbiera ochotę, aby wybrać się w nasze strony.
Każda kolejna wizyta w Polsce wzmacnia moje przekonanie, że polonofobia to choroba, na którą my Białorusini cierpimy całkiem bezsensownie, ponieważ tak naprawdę dawno już nie ma powodu by bać się groźnego pana z wąsami i w rogatywce. Kropkę nad „і” w naszych stosunkach z Polską postawiono już dawno. Stawiano ją w czasie całej naszej wspólnej historii. Czasem przez wzajemną nienawiść i przelewaną krew, czasem przez nieporozumienia i niechęć do wysłuchania siebie nawzajem. Być może ten okres był nie do uniknięcia. Każdy naród powstając, przeciwstawia siebie sąsiednim narodom zgodnie z formułą „my – to nie oni, oni – to nie my. Kim więc jesteśmy my?”. Białorusini wiedzą, że nie są Polakami i nigdy nimi nie będą. Dlaczego więc nadal cierpimy?
Doświadczenia przodków zapewniły Białorusinom dobrą szczepionkę na polonizację. Warto przyjrzeć się temu, jak nastawieni są do tej kwestii nasi rodacy z Białostocczyzny, którzy mają o wiele więcej powodów, aby bać się utraty własnej tożsamości. Ciekawa rzecz: podczas ostatniego spisu powszechnego w Polsce pewna organizacja społeczna zwróciła się z apelem do przedstawicieli mniejszości narodowych, aby deklarowali się w następujący sposób: „Jestem Ukraińcem – jestem Polakiem, jestem Białorusinem – jestem Polakiem, jestem Żydem – jestem Polakiem itd.”. Wielu na to przystało, zaprotestowali jedynie Białorusini. Odpowiedź była prosta: „Już to przerabialiśmy”. Albowiem sformułowanie „gente Lituanus, natione polonus” jest Białorusinom znane jeszcze z czasów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Chyba mają rację ci, którzy mówią o roli fobii we wspieraniu istniejących w społeczeństwie instytucji i wartości. Rosyjski socjolog Gudkow twierdzi, że „strach w tym przypadku staje się jednym z objawów ogólniejszego mechanizmu identyfikacji negatywnej, świadectwem przekonania o tym, że normalne życie jedynie częściowo jest kontrolowane przez osobę, że może ono stać się o wiele gorsze, niż teraz”. Strach przed złudną, nieprzewidywalną Przyszłością budzi chęć popierania tego, kto potrafi uchronić od jej negatywnych następstw, czyli silnego państwa, imperatora, „ojca narodu” itd. Zatem istnienie białoruskiego modelu społecznego jest niemożliwe bez narodzin różnorakich fobii. Zniknie strach – zniknie także potrzeba opieki państwa. Dlatego właśnie radziecka (i nie tylko) propaganda starała się utrzymywać lęki narodowe Białorusinów w odpowiednim natężeniu, aby wiedzieli, kto potrafi ich obronić przed ewentualnymi „krwiożerczymi zaborcami”.
Co do Polaków… My – to nie oni, oni – to nie my. Kropkę postawiono. Przewartościowanie stosunków jest nieuniknione. Musimy jednak być na nie przygotowani i nie zepsuć tego momentu bezsensownymi fobiami. Ponieważ im ich jest mniej, tym bardziej jesteśmy narodem.


Comments are closed.

-->