Ta wizowa bariera nie do pokonania…
Dennis O’Harlem
Jestem pewien, że się nie pomylę, jeśli powiem, że cały obszar postradziecki jest już zmęczony izolacją od całego świata, której główną (choć nie jedyną) przyczyną jest bariera wizowa pomiędzy krajami Wspólnoty Niepodległych Państw a ogromną większością innych krajów. Już sama w sobie konieczność ubiegania się o pozwolenie na wjazd na obcy teren jest poniżająca, bez względu na to co by ktokolwiek mówił o ekonomicznym i politycznym uzasadnieniu istnienia wiz. Wraz z koniecznością uzyskania wizy pojawia się jeszcze jeden kłopot – loteria „dadzą czy nie dadzą” i konieczność zbierania mnóstwa odpowiednich dokumentów. Tym bardziej, że w procesie ubiegania się o wizę, uprawniającą do wjazdu na teren wielu krajów, uważa się oczywiste, że poza określoną listą koniecznych dokumentów, należy jeszcze przedłożyć wszelkie możliwe dowody na „nierozerwalne związki” z Ojczyzną. Na przykład już przysłowiowe stały się grube teczki z potwierdzeniami prawa do mieszkania, samochodu, działki, itp. przedstawianych w ambasadzie USA.
Nie raz bywałem zagranicą i z ogromnym wstrętem wspominam procedurę ubiegania się o wizę. Już sam fakt, że muszę komuś udowadniać, iż jestem godny odwiedzania jego kraju, budzi we mnie oburzenie i rozpacz! Dlaczego jest tak, że stosunek do mnie, moich krewnych, przyjaciół, rodaków jest taki, jakbyśmy byli potencjalnie niebezpieczną bandą w liczbie populacji całego kraju? Co ja osobiście bądź obywatele Białorusi zrobiliśmy złego krajom strefy Schengen, że za wjazd do krajów do strefy należących mamy zapłacić 60 euro i zebrać mnóstwo dokumentów? Przecież każdy turysta w czasie kilku dni pobytu za granicą pozostawia tam kwotę o wiele większą niż kosztuje wiza, płacąc chociażby za hotel i wyżywienie! A jeżeli chodzi o to, że jesteśmy niebezpieczni, to co? Za 60 euro staniemy się mniej niebezpieczni? Gdyby chodziło tylko koszty… We wrześniu otrzymywałem wizę do Polski w konsulacie w Moskwie. Pani, która odbierała dokumenty, strofowała mnie, za to że poukładałem papiery nie w tej kolejności, w jakiej wypisano je w gablocie przy wejściu do ambasady (ankieta – u góry, za nią zaświadczenie, drugie zaświadczenie itd.)! Wyobraźcie sobie! Co za kpina!? Takie „numery” kojarzą mi się jedynie z radziecką szkołą, gdzie należało trzymać ręce „poprawnie” ułożone przed sobą na ławce. Zresztą, na stronie internetowej konsulatu były (wówczas) DWIE pomyłki: jedna dotyczyła czasu pracy „okienka” przyjmującego dokumenty – z tego powodu nie spóźniłem się jedynie przez przypadek, a druga – w spisie dokumentów, które trzeba złożyć w konsulacie nie wymieniono zaświadczenia z miejsca zatrudnienia. Kiedy wskazałem na te okoliczności, nie zauważyłem zawstydzenia i co więcej nie usłyszałem przeprosin. Jak ma się czuć normalny człowiek, który w ten sposób traci swój czas?
Te emocjonalne dygresje – to tylko doświadczenia jednej osoby. Ale przecież regularnie przez tę procedurę przechodzą setki tysięcy ludzi! Jestem głęboko przekonany, że to wszystko jest bezpośrednim odbiciem stosunków pomiędzy naszymi państwami.
Na pytania o przyczyny tej sytuacji, słyszę zwykle odpowiedzi w stylu: „Nie wszystko jest takie proste. To są wzajemne umowy pomiędzy państwami. Żeby je zmienić, trzeba by zmienić szereg powiązanych ze sobą umów, a to trudne …”. Dość już tego! Jedyną przyczyną istnienia barier wizowych jest potrzeba manipulacji nią, umożliwiająca wykorzystywanie jej jako kolejnego instrumentu nacisku w stosunkach międzynarodowych.
Przyjrzyjmy się niedawnej retoryce dookoła sytuacji wizowej.
Unijna komisarz ds. polityki zagranicznej i relacji dobrosąsiedzkich Benita Ferrero-Waldner mówiła na temat obniżenia ceny wizy Schengen dla Białorusinów: „Wiemy, że nie potrafimy zrobić tego szybko. Głównym celem jest uproszczenie trybu wydawania wiz, ale, rzecz jasna, dopiero po tym, jak kraje poprawią parametry bezpieczeństwa”.
Tymczasowy przedstawiciel Komisji Europejskiej na Białorusi Jean-Eric Holzapfel: „Cena wizy Schengen dla Białorusinów może być obniżona do 35 euro jedynie w sytuacji, gdy Białoruś zostanie równoprawnym uczestnikiem europejskiej polityki dobrosąsiedzkiej”.
Ambasador Francji na Białorusi Mireille Musso: “Dopóki pomiędzy Białorusią i Unią Europejską nie zostanie podpisana umowa o współpracy i partnerstwie w ramach europejskiej polityki dobrosąsiedzkiej, cena i procedura uzyskania wizy Schengen dla Białorusinów się nie zmieni.”
Innymi słowy, zniesienie reżimu wizowego traktowane jest przez strony jak jakieś dobro, na które dopiero trzeba sobie zasłużyć!
Gdyby istniała wzajemna chęć prowadzenia otwartych stosunków partnerskich, wystarczyłby jeden dzień, aby rozwiązać tę kwestię w sposób zadawalający wszystkie strony. Cóż takiego dzieje się na szczeblu państwowym, że kwestia wiz dotychczas nie jest rozwiązana? Czyż przez kilka lat nic nie udało się zrobić? W pewnych sprawach wolę być zupełnym pragmatykiem i teraz ten pragmatyk odzywa się we mnie. Jeżeli coś ma miejsce, to służy to czyimś interesom. To fakt. Ale czyim interesom może służyć ta opieszałość wobec reżimu wizowego?
Na pewno nie obywatelom, którzy chętnie podróżowaliby bez zbędnych problemów. I na pewno nie biznesowi. Liczba wycieczek do sąsiadujących z Białorusią krajów spadła o co najmniej 40%. Nic w tym dziwnego. Według Olgi Wasilewskiej, koordynatorki projektu „Monitoring polityki wizowej krajów UE”, liczba wiz wydanych Białorusinom w ciągu ostatniego roku spadła o połowę, natomiast strasznie wydłużył się czas oczekiwania. Na przykład w przypadku Polski z 2 do 8 dni. Odpowiednio spadła aktywność turystyczna, co odbija się zarówno na kraju, z którego turysta wyjeżdża, jak i na tym, który odwiedza. Każdy turysta to przecież hotel, zakupy, wyżywienie i towarzyszące podróży wydatki na rozrywkę. Te pieniądze nie trafią już w takiej ilości do krajów strefy Schengen. I to oczywiście jeszcze nie koniec listy problemów.
Nie widzę sensownego uzasadnienia, aby jakikolwiek kraj wolał wybrać właśnie takie, obiektywnie niekorzystne rozwiązanie, hamujące rozwój relacji dwustronnych.
Oczywista jest niechęć władz Białorusi do podążania drogą jednoznacznego zbliżenia z Unią Europejską. Obecna polityka gospodarczego przetrwania kosztem lawirowania pomiędzy dwoma biegunami – Europą i Rosją, po prostu nie pozwala każdej ze stron akceptować Białorusi jako perspektywicznego partnera, ze wszystkimi skutkami z tego wynikającymi. „Ostrożność” przy podejmowaniu decyzji o współpracy, zabezpieczanie się różnymi umowami i groźbami zastosowania różnych sankcji – oto niepełna lista niezdrowych manipulacji, do stosowania których należy się uciekać, i które duszą w zarodku samą istotę pełnoprawnych relacji partnerskich.
Wizy zostaną zniesione wtedy, gdy wszystkie państwa osiągną nowy poziom świadomości i będą gotowe do partnerstwa nowego typu – bazującego na wzajemnym zaufaniu i odpowiedzialności.
Natomiast obecnie wizy to oczywiste odzwierciedlenie istniejącej opozycji i braku zaufania w relacjach między państwami. Bariera ochronna, uniemożliwiająca owocną współpracę i skuteczny rozwój. Przykre świadectwo obecnej sytuacji politycznej, strachu i niedowierzania oraz krótkowzrocznego poglądu na stosunki międzynarodowe w ogóle i politykę zagraniczną własnego kraju w szczególności.